„Beetlejuice Beetlejuice” to sequel kultowego filmu „Sok z żuka”, który pomimo tego, że powstał aż 3 dekady temu, to wciąż ma wielu fanów na całym świecie. Film miał premierę 28 sierpnia 2024 roku, a reżyserem ponownie jest Tim Burton, który znany jest z tworzenia surrealistycznego i często wręcz absurdalnego świata przedstawionego. Fabuła koncentruje się na rodzinie Deetz, która po nieoczekiwanej tragedii powraca do starego domu w Winter River.
Lydię wciąż męczą wspomnienia z jej dzieciństwa, a jej nastoletnia córka Astrid wpada w kłopoty, przy tym otwierając portal w zaświaty. Aktualne problemy owej rodziny stają się idealnym momentem na wznowienie planu Beetlejuica sprzed lat.Największym atutem tego
filmu jest scenografia. Ci, którzy czuli niedosyt po pierwszym filmie przez
dosyć krótkie przedstawienie zaświatów, teraz są w stanie go doświadczyć w
pełni. Świat umarłych jest teraz przedstawiony bardzo dokładnie, barwnie i
pomimo jego tematyki – żywo. Możemy tam zobaczyć bardzo dużo aktorów, których
stroje idealnie wpasowują się w tematykę śmierci. Każda część tego miejsca jest
różnorodna i ciekawa pod każdym względem, aż miło móc poznawać ten dziwaczny
świat. Kolejnym plusem filmu jest gra
aktorska. Michael Keaton, Winona Ryder i Catherine O'Hara to główni aktorzy,
którzy pojawią się również i w tej produkcji, a mimo to jakość ich gry jest tak
samo dobra, jak nie lepsza niż w pierwszej części. Ponadto możliwość zobaczenia
tych samych aktorów w akcji jest na pewno świetnym dodatkiem dla starszych
fanów franczyzy.
Jedną z nowych postaci
natomiast jest Astrid, którą gra Jenna Ortega. Ta sama aktorka wcielała się już
w między innymi kultową Wednesday. Obawiałam się, że będzie miała ona problem z
odpowiednim odegraniem swojej nowej postaci, przez różnice między rolami,
jednak się nie zawiodłam. W dobry sposób ukazuje ona emocje głównej bohaterki,
jak i to, że jest to całkowicie odrębna osobą, a nie kopia matki z okresu
pierwszej części. Wręcz przyjemnie jest oglądać owych aktorów, gdyż widać, że
dobrze bawią się oni podczas kręcenia filmu i dają z siebie wszystko. Według
mnie na największe brawa zasługuje jednak Michael Keaton, który ponownie wraca
do roli paskudnego demona, jakby upływ czasu w ogóle go nie dotyczył.
Jednak te wszystkie
plusy zanikają podczas akcji filmu. „Beetlejuice Beetlejuice” stara się bazować
na pierwszej części, dając wiele nostalgicznych elementów. Przy tym jednak
stara się dać coś od siebie nowego. Finalnie jest to dobry pomysł – ale słabe
wykonanie. Po pewnym czasie wydawało mi się, że nie ma czegoś, co w ten film
nie zostało wepchnięte. Mamy musicalowe elementy, jest także sekwencje animowane,
albo i też czarno-białe. Samych wątków w filmie też jest zwyczajnie za dużo.
Reżyser próbuje przekazać bardzo wiele, ale kończy się na tym, że albo
rozwiązanie konfliktów między bohaterami jest niezadowalające, albo po prostu
go nie ma. Jeden z ważniejszych wątków to ten związany z ojcem Astrid. Dobrze
się on zaczyna, a jednak kończy się na kilkunastu sekundowej scenie, o której i
tak szybko zapominamy i przechodzimy do kolejnego ujęcia. Innym przykładem jest
historia antagonistki filmu, którą jest Dolores. Wydaje się, że w owym wątku
chodziło tylko i wyłącznie o chodzenie z miejsca na miejsce i pokazywanie, jaka
ta postać jest niebezpieczna. Chaos jest typowy dla twórczości Burtona, jednak
uważam, że w tym przypadku to był zlepek scen mający na celu zachęcenie jak
największej ilości osób i chwyt na pieniądze, a nie stworzenie odpowiedniego
klimatu filmu.
Dla wszystkich fanów
twórczości i stylu Tima Burtona ten film może być perełką. Przez cały czas z
każdej sceny wylewa się ikoniczne myślenie reżysera i jego styl. Dla fanów
„Soku z Żuka”, albo i nawet inscenizacji teatralnej ten film też będzie
ciekawym spojrzeniem na kontynuację historii rodziny Deetz. Jednak osoby, które
szukały filmu, który przekaże im wartościową fabułą, mogły się zawieść. Pomimo
źle poprowadzonej akcji, jestem zdania, że „Beetlejuice Beetlejuice” miał parę
dobrych scen. W ciągu seansu bawiłam się świetnie i nie uważam, by był to
stracony czas. Podsumowując jednak, w kontekście z całą franczyzą z pewnością
wypada on najgorzej.
W. C.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz