Sztuka
trudna, momentami męcząca, irytująca, a jednocześnie wciągająca, skłaniająca do
refleksji, wzbudzająca śmiech.
„Plastiki” w
reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego to propozycja dla wymagającego odbiorcy.
Takiego, który nie boi się intelektualnych wyzwań, który nie jest zbyt
pruderyjny, a po wyjściu z teatru lubi wracać do treści spektaklu, odtwarzać
jego fragmenty i interpretować je na nowo.
Sztuka
współczesnego niemieckiego dramatopisarza Mariusa von Mayenburga ukazuje nam
relacje panujące w małżeństwie Ulriki (Dominika Bednarczyk) i Michaela
(Grzegorz Łukawski), którzy zajęci swoimi karierami (ona asystentki
zdziwaczałego, cierpiącego na depresję artysty Haulupy, on lekarza, który planuje
wyjazd do Afryki w ramach projektu Lekarze bez granic)nie mają czasu
zająć się swym dorastającym synem. Dwunastoletni Vincent
(Krzysztof Piątkowski),
zagubiony w odkrywaniu swej seksualności, nagrywający wszystko telefonem, nie
ma oparcia w swych rodzicach. Pojawienie się w ich domu służącej Jessiki (Marta Waldera) obnaża pustkę
emocjonalną tego domu.
Życie
głównych bohaterów przypomina spektakl. Ulrika jedynie udaje spełnioną
asystentkę egocentrycznego artysty, choć tak naprawdę zawsze marzyła, by sama
tworzyć. Swoje frustracje rozładowuje na mężu. Michael odtrącony przez małżonkę
także w sferze intymnej, ciągle nieobecny, zapracowany, pragnie wyjechać jak
najdalej,
bo ma dość atmosfery panującej w domu, a może swego własnego
przepracowania i tłumionego popędu seksualnego. Jessika, która jest w pełni
naturalna, niczego nie udaje, niczemu się nie dziwi staje się katalizatorem emocji,
a jednocześnie uświadamia bohaterom własną porażkę.
Otwierające
i zamykające spektakl monologi w wykonaniu performera Serge׳a Haulupy (Jerzy Światłoń) dotykają
nie tylko tematu pustki w życiu, ale i uświadamiają nam, że w dzisiejszych
czasach tematem sztuki może być pusta lodówka, plastikowe butelki czy
najbardziej intymne zwierzenia kobiety, która boleśnie odczuwa brak spełnienia
seksualnego. Kamery mogą rejestrować i przesyłać w świat całe nasze życie,
niekoniecznie mając na to naszą zgodę. Wykorzystane w spektaklu kamery i ekrany
obrazują to najlepiej.
Spektakl
boleśnie obnaża prawdę o współczesnych ludziach, którzy bardziej akceptują
bezsenność jako skutek przepracowania niż depresję pojmowaną jako przejaw
słabości.
Którzy wolą mieć, niż być, preferują sztuczność, plastikowość, a nie
naturalność, która jest niemodna.„Plastiki” to lustro, w którym się przeglądamy i które krytycznie demaskuje nasze słabości i kłamstwa. Duża w tym zasługa świetnej Dominiki Bednarczyk w roli niespełnionej Urliki, a także Jerzego Światłonia, który postacią pozornie szalonego artysty kieruje nasza uwagę na kwestie ważne. Odwagą niewątpliwie wykazała się Marta Waldera, która na koniec spektaklu podchodzi naga do publiczności, patrząc na nas bezczelnie, wręcz wyzywająco, jakby chciała powiedzieć: „Plastiki to Wy. Żyjecie tak samo jak Ci, z których się śmialiście”. Bo spektakl ten to nie tylko wędrówka w głąb siebie, ale i dowcipne dialogi, cięte riposty.
Sztuka, która otwierała w Teatrze im. Juliusza
Słowackiego Festiwal Boska Komedia nie pozostawia odbiorcy obojętnym. Najlepiej
ocenić ją samemu, wybierając się na spektakl...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz