Już od
długiego czasu poszukuję w literaturze powieści niesztampowych, innych
niż reszta. Nie dla mnie kolejna książka o wybrańcu ratującym świat czy nastoletniej bohaterce,
niepotrafiącej wybrać między dwoma chłopakami. Staram się znaleźć utwory specyficzne, które porażą mnie swą oryginalnością i nieszablonową fabułą. Na Słowodzicielkę natrafiłam przypadkiem w księgarni. Niemal od razu
zachęciła mnie swoim tytułem. Okładka również jest niczego sobie– figury trzech
postaci, ułożone z białych liter z ładnie kontrastującym granatowym tłem i złotym napisem. Postanowiłam ją kupić i nie żałuję.
Wydana w 2019 roku Słowodzicielka to powieściowy debiut polskiej pisarki Anny Szumacher. Książka należy
do gatunku metafantasy, w którym to realizm przeplata się z fantazją, a absurd
pogania absurd. Powieść była moim pierwszym spotkaniem z tym gatunkiem i, co muszę przyznać, niezwykle udanym. Książka
zbiera bardzo różne opinie: część zachwala ją, nazywa świetną, ciekawą,
zabawną; inni wręcz przeciwnie – uważają, że pieniądze wydane na książkę
zostały wyrzucone w błoto, a sam utwór jest według nich męczący, zaś jego
język kulawy. Najwięcej osób ocenia książkę jako średnią. Ja sama
twierdzę, że Słowodzicielka jest utworem bardzo dobrym. Mogę nawet
spokojnie powiedzieć, iż przerosła oczekiwania, jakie wobec niej
miałam.
Największa i najważniejsza zaleta powieści to niezaprzeczalnie jej oryginalność. Oprócz tego odznacza się wartką akcją oraz porządną
dawką humoru. Fabuła dzieła jest intrygująca, miejscami niedorzeczna i nieprzewidywalna – przewracamy kartki,
niepewni, co czeka nas na kolejnej stronie. Otrzymujemy wspaniałe połączenie
momentów komicznych z mrożącymi
krew w żyłach opisami scen akcji. Już od pierwszych stron
czujemy, iż znaleźliśmy się w zupełnie
innym świecie, w którym… cóż, z całą
pewnością czegoś brakuje.
Na wstępie
poznajemy trzech całkowicie od siebie różnych mężczyzn. Agni, Jord i Hidra– bo tak mają na imię– stają przed nie lada problemem. Muszą bowiem… znaleźć
głównego bohatera i fabułę. Zadanie to nie jest ani trochę
proste, gdyż nie pamiętają praktycznie nic, a na ich drodze
pojawia się wiele niebezpieczeństw, takich jak choćby czające się sztampowe
motywy literackie, kuszące ratowaniem księżniczek czy poszukiwaniem ogromnych bogactw. Nasi drugoplanowi bohaterowie z trudem trzymają się własnego wątku, ignorując
pozostałe. Całe szczęście przewodzi im Shuk-atch (czy też
po prostu Szukacz)– mała kulka z okiem i zębami, wskazująca im drogę do celu.
Dalej historia
nabiera rozpędu i nietypowych rozwiązań pojawia się coraz
więcej. Jedno z nich, niewątpliwie godne uwagi i podziwu, to motyw
zaginionego rozdziału. Bohaterowie wychodzą z zamku, …w którym nawet nie byli! Na szczęście szybko zauważają dziurę fabularną
i robią wszystko, by ją załatać. I kiedy wydaje się, że wszystko
powróciło na właściwy tor, a Agni, Jord i Hidra mogą kontynuować swoje poszukiwania, podczas
eksploatacji pewnej głębokiej dziury, trójka wędrowców
przenosi się do innego świata. Naszego świata.
Niewiele
później Marcjanna, dwudziestoparoletnia studentka z Krakowa, dowiaduje się o mocy słów w wyjątkowo nieprzyjemny sposób. Przed JEJ drzwi
przychodzi oszołomiona, zmęczona i zdenerwowana
trójka JEJ własnych bohaterów. Postacie rodem ze średniowiecza,
zagubione w naszym świecie, walące w drzwi do mieszkania– czy może istnieć coś
gorszego? (spojler: tak, może!) Amatorskiej pisarce nie pozostaje nic innego,
jak zająć się nimi, a następnie– jakimś cudem– odprowadzić ich do
domu, którym, w istocie, jest… jej własny umysł. Natomiast
konfrontacja ze stworzonymi przez samą siebie niebezpiecznymi
bohaterami sprawia wrażenie jeszcze trudniejszej niż z początku myślała. Choć doskonale zdaje sobie sprawę,
kogo stworzyła i doskonale wie, do czego jej postacie są zdolne, nie miała
wcześniej możliwości poznać tego na własnej
skórze.
Tym, którzy
zdecydują się na przeczytanie książki, powinno przypaść do gustu
zakończenie, według mnie wprost genialne. Jest ono jednym z najbardziej nietypowych, zaskakujących zwrotów
akcji, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia. Kiedy myślimy, że poznaliśmy już kreatywność autorki i potrafimy przewidzieć jej ruchy, ta
wyciąga asa z rękawa. I nie jesteśmy
pewni już niczego. Za to epilog, który po nim następuje jest
jeszcze bardziej tajemniczy, niepokojący i budzący
ciekawość. Sądzimy, że historia dobiegła końca, lecz czy aby na pewno? Chyba pozostaje mi jedynie
czekać na kontynuację, która, mam nadzieję, nastąpi już
niedługo.
Jednak, jak wiadomo,
nic nie jest idealne i Słowodzicielka
ma również swoje wady. Największą w moim odczuciu stanowi brak dłuższych opisów (których
jestem ogromną fanką, szczególnie w powieściach
fantasy). Z tego powodu trudniej wczuć się w akcję i wyobrazić
sobie miejsca, gdzie ta się rozgrywa. Nie zadowalają mnie również
krótkie sceny, często nieprzekraczające dwóch stron. Przez nie tekst wydaje się
porwany, a ciągłość jest zaburzona. Mam też uwagi odnośnie
bohaterów. Drażni mnie ich płaskość, jednowymiarowość. Lecz z drugiej strony wszystkich, poza Marcjanną, można
usprawiedliwić tym, że są jedynie tworem wyobraźni swej autorki– a ta nie utworzyła wymyślonego świata do końca. Ostatni, najdrobniejszy mankament, jaki zauważyłam w powieści, to pojawiające się w niej drobne
błędy, przeważnie powtórzenia i stylistyczne niezręczności.
Gdybym miała
określić krótko, o czym opowiada Słowodzicielka, powiedziałabym, że o procesie twórczym. O tym, że magicznego
świata nie tworzy się ot tak. O tym, jak
ważne są inspiracje pochodzące z wszelakich filmów,
lektur czy piosenek– to dzięki cytatom
Marcjanna jest w stanie stworzyć nowe elementy swojego świata. Oraz, przede wszystkim, o tym, że główny bohater w jakimś
stopniu zawsze jest odzwierciedleniem swojego autora. Choćby ten temu uparcie
zaprzeczał.
Pomimo
drobnych zarzutów muszę stwierdzić, że Słowodzicielka
to książka godna polecenia i wyjątkowa; taka, o której trudno zapomnieć. Budząca skrajne emocje,
intrygująca w każdym calu. Anna Szumacher zaskakuje swoją pomysłowością
nie nietypowymi rozwiązaniami, dodając do tego
szczyptę humoru. Dlatego gorąco zachęcam wszystkich do jej przeczytania. Sądzę, że szczególnie spodoba się miłośnikom fantasy oraz nietuzinkowych historii.
N. P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz