Pani Jensen, tak znowu ona. Wiele razy jeszcze pojawi się na liście tych
recenzji, dlatego, że jest niesamowitą pisarką i jej książki naprawdę zasługują
na uwagę.. Dziś jednak zajmę się omówieniem kontynuacji „Królestwa Mostu",
która nosi tytuł „Zdradziecka Królowa".
Długo czekałam na drugą część, a gdy okazało się, że jest dostępna, natychmiast
ją kupiłam.
Jej fabuła skupia się na wydarzeniach po niesamowitym zwrocie akcji z
poprzedniej części. Lara i Aren kończą w więzieniach, jedno w Ithicanie, drugie
w Maridrinie. Dostajemy na sam początek dawkę dobrych opisów i wewnętrznych
przeżyć bohaterów. Jest tam zdecydowanie więcej przemyśleń Arena z motywem
utraconego zaufania do Lary. Akcja miarowo się rozwija, liczne przesłuchania
prowadzone przez Serrita oraz Silasa (swoją drogą podobne imiona) nie nudzą się
czytelnikowi, są napisane bardzo ciekawie i dodają swoistego napięcia, takiej
ciszy przed burzą.
Lara natomiast po dogadaniu się z Ahnną, siostrą Arena rusza na poszukiwania
swoich sióstr. Ma zamiar poprosić je o pomoc w uratowaniu męża. W tym celu
kieruje się do górskiej wioski Renhallow.
Większość krajobrazów w tej serii ma ciepły klimat, Czerwona Pustynia, dżungle
Ithicany - wszędzie tam panuje upał, tymczasem autorka nagle wymyśla wioskę w
zimnych górskich ostępach. Po raz kolejny powtarzam, że naprawdę przyda się nam
topografia świata. Pani Jensen nadal nie radzi sobie z opisywaniem miejsc,
często są niejasne i czytelnik, choćby chciał, wyobrazi sobie tylko kluczowy
element lokacji.
Historia skupia się w większości na dwójce głównych bohaterów. Aren i Lara
na nowo uczą się sobie ufać i przekonują się, że mogą odzyskać dawną miłość i
szczęście.
Sam romans niczego sobie. Bardzo polubiłam tę dwójkę, Danielle po
mistrzowsku zaserwowała nam kolejny slowburn. Z każdym przeżyciem bohaterowie
zbliżają się do siebie na nowo. Nie ma tam pięknych słów o szczęśliwym, długim
życiu. Lara zdaje sobie sprawę, że będzie musiała opuścić Ithicanę i Arena. Do
tego czasu jej postanowieniem jest odbić wyspy z rąk Maridrinów. Jakby nie
patrzeć, są to jej właśni rodacy. Lara przechodzi przemianę; nie jest już
marionetką swojego ojca, przestaje wierzyć w kłamstwa, jakimi przez lata
podsycano jej nienawiść do Ithicany. Coraz bardziej utwierdza się jej
charakter, determinacja i siła. Przestaje być szpiegiem, a staje się
wojowniczką.
Momentem przełomowym jest z pewnością pobyt w oazie na Czerwonej Pustyni.
Nie chcę być aż tak czepialska, ale cała sytuacja z burzą piaskową jest z lekka
nierealna, nikt nie byłby w stanie przeżyć w samym epicentrum tego zjawiska.
Lara wjechała do oazy i wyjechała z niej tylko dwa razy w całym swoim życiu, w
dodatku ona i jej siostry podczas szkolenia nigdy jej nie opuściły, więc to, że
wojowniczka i król znaleźli tam schronienie, jest dziwacznym zbiegiem
okoliczności.
Przez to skupienie na głównych bohaterach autorka zapomniała o
drugoplanowych. Rozwój postaci sióstr Lary jest tak biedny, że aż smutny. Wiem,
że jest ich aż dziesięć, ale bardziej szczegółowo zostały opisane Sarhina,
Cresta i Bronwyn. Najbardziej polubiłam Bronwyn, jest charyzmatyczna, odważna i
nie boi się wyzwań. Dowiadujemy się także, że w kompleksie przebywało jeszcze
parę dziewczynek; wszystkie zginęły, ale jednej z nich, Alinie udało się uciec.
Miałam nadzieję, że pod koniec powieści dziewczyna nagle pojawi się, ale
niestety nic takiego się nie stało. Podejrzewam, że pani Jensen zaplanowała z
nią jakiś sequel. Tylko gdybać mogę sobie również o prawdopodobności trzeciej
części tej serii. Druga skończyła się tak, jakby już więcej nie miało zostać
napisanych. Cóż, czas pokaże.
W „Zdradzieckiej Królowej" nadal nie ma ani słowa o magii, czy innych
nadprzyrodzonych mocach. Nie przeszkadza mi to, miło jest czasem odpocząć od
skomplikowanych systemów działania mocy, które wymyślają autorzy, na siłę
próbując uczynić je oryginalnymi. Brakuje mi jednak religii. Autorka mogłaby
jakąś wymyślić, ponieważ postacie często wołają o pomsty do Boga, tyle że... no
właśnie, jakiego?
Plany inwazji i strategii są bardzo ambitne w „Zdradzieckiej Królowej".
Dawno nie czytałam o tak przemyślanych układach. Jednym z kluczowych bohaterów
w tych intrygach jest Keris, brat Lary, który skradł mi serce. Urodzony
dyplomata, filozof, doskonały strateg, ale jednak bez zapału do wojen. Autorka
narzuca nam tok myślenia, którym mamy podążać wypowiadając się o Kerisie.
Pomimo jej wysiłków jest on postacią bardzo tajemniczą i mam nadzieję, że
jeżeli będą następne części, to dostaniemy trochę więcej wiadomości o nim.
Zwrot akcji na końcu znów nieprzewidywalny. Naprawdę nie spodziewałam się
czegoś takiego, a już w szczególności nie dramaturgii na ostatnich stronach.
Wiele razy wstrzymywałam oddech na myśl, co może się stać. Autorka zna się na
rzeczy, jeżeli chodzi o trzymanie czytelnika w napięciu. Nie będę nikomu
spoilerować, ale wydarzenia z poprzedniej części były tylko preludium.
Preludium do jednej z najbardziej epickich bitew, o jakich przeczytałam.
Mam nadzieję, że zachęciłam was do przeczytania. Naprawdę warto.
O.K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz