„W
naszej epoce figura komizmu jest mocno pokiereszowana.”
Jakub
Majmurek
Publicysta,
krytyk filmowy
Mikołaj
Grabowski w Teatrze Bagatela wyreżyserował „Dialogi polskie” (2020) oraz
„Rewizora” (2021). W tym roku na deskach teatru zadebiutował kolejny spektakl
komediowy w jego reżyserii- „Wesele Figara”. Uroczysta premiera miała miejsce
26 marca w Międzynarodowym Dniu Teatru.
Zapewne wielu z nas słysząc tytuł sztuki, sięga myślami do opery Wolfganga Amadeusza Mozarta. Jak się okazuje nieomylnie, jednak w głównej mierze autor wzorował się na tekście Pierre’a Beaumarchais’ego, a fragmenty muzyczne są jedynie uzupełnieniem widowiska.
„Wesele Figara” jest lekkim, a zarazem
wartościowych utworem. Porusza problematykę miłości, wolności, jak i przebijającą
się potrzebę samodzielności w decyzjach, kształtowaniu własnego losu. Historia
ta opowiada o żartobliwym słudze, Figarze (Adam Szarek), który toczy walkę ze
swoim panem o rękę pięknej Zuzanny (Kamila Klimczak), wykorzystując tym samym
swoją inteligencję. Na podstawie powyższej opowieści powstała słynna opera
mozartowska, a utwory do sztuki na nowo zaaranżował Krzysztof Herdzin.
Przedstawienie
jest w pełni kostiumowe, dzięki czemu zarysowany jest obraz czasów dawnych.
Scenografię można nazwać subtelną, gdyż na scenie nie odnajdziemy wielu
elementów, jednak pozwala to aktorom na bardziej samodzielną grę. Już od
pierwszych dialogów uwagę zwraca język, jakim operują aktorzy. Jak wspomniałam,
historyzmu nadają stroje, natomiast wykorzystywane słownictwo zdecydowanie
unowocześnia sztukę. Nie odnajdziemy tu wyrażeń w stylu wyższym, jak przystałoby
na arystokrację, a mowę potoczną, „z ulicy”, czasami nadto wulgarną. Dzięki temu
spektakl zyskuje nowe oblicze, jest bardziej atrakcyjny dla dzisiejszej widowni
oraz nabiera komizmu.
Humorystyczny
charakter przedstawienia jest wyważony, nie ma w nim nachalności w stronę
widowni. Obecne są zarówno klasyczne elementy komizmu (pijany sługa), jak i te
nowoczesne (w postaci Cherubina tańczącego na rurze do Mozarta, co nie
znalazłoby się w latach ubiegłych).
Możemy
liczyć na liczne zwroty akcji, które towarzyszą aż do samego końca. Tu oświetlenie
również odgrywa ważną rolę, przysłaniając niekiedy pewne obszary sceny przed odbiorcą,
wprowadzając enigmatyczność, niejasność. Scena prawie nigdy nie pozostaje
pusta, nawet przy monologach jednej z postaci, nie dostrzegamy braku żadnego ruchu
w postaci innych bohaterów, czy uzupełnienia dekoracjami.
Sami
aktorzy wzorowo wcielają się w swoje role. Wizerunek Hrabiego (Marcel
Wiercichowski) jasno wykreowany jest na zazdrosnego,
niewiernego męża, Hrabina (Izabela Kubrak) wyraża nieszczęście, zazdrość,
intrygę, a w jej postawie dostrzegać możemy przejawy feminizmu. Figaro to narzeczony,
który niezmiernie pragnie swojej narzeczonej, a Zuzanna jest zrozpaczona,
zdesperowana jako przyszła panna młoda. Dokładna charakterystyka jest możliwa
tylko dzięki wyrazistej grze artystów, widocznym emocjom, odpowiedniemu tonowi
głosu, adekwatnym ruchom czy gestykulacji. To wszystko sprawia, że spektakl nabiera
prawdziwości.
Na
najwyższą uwagę moim zdaniem zasługuje gra aktorska, która nadała autentyczności
sztuce oraz pozwoliła poznać portret bohaterów. Wiele daje również bardzo dobrze
zaprezentowana figura komizmu i nadanie sztuce nowego, współczesnego wizerunku.
Cała obsada oraz autorzy, w tym kostiumów (Zuzanna Markiewicz), scenografii,
muzyki itd. zasługują na podziw, bo spektakl w moim odczuciu okazał się sukcesem
i z chęcią obejrzałaby, go ponownie. Fabuła nie jest nudna, zbyt historyczna, ani
przesycona fragmentami z opery. Widz dostaje dawkę komedii, która jest
pozytywna. W dodatku uwaga producentów została zwrócona nawet na najmniejsze
szczegóły- w tym okładkę przedstawienia dostępną na stronie internetowej, którą
odnieść możemy do charakterów, czy wyglądu bohaterów, jednak to zostawiam do
samodzielnej interpretacji…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz