Stanisław Wyspiański na początku XX wieku w
„Wyzwoleniu” podjął się niezwykle trudnej sztuki reinterpretacji postaci
Konrada, powszechnie uważanego za nienaruszalny archetyp polskiego bohatera
prometejskiego, a dziś ponad sto lat później Teatr im. Juliusza Słowackiego w
Krakowie poszedł o krok dalej, przywołując na deski dużej sceny dwa duchy
twórczości narodowej: Mickiewicza i Wyspiańskiego, lecz przedstawił je w sposób
niecodzienny, nieco nieoczywisty, a dla niektórych prawdopodobnie szokujący.
Tak oto powstał zupełnie współczesny seans spirytystyczny, w którym dnia
23.03.2019 roku okazję mieli uczestniczyć uczniowie Zamoyskiego.
Owego cudu przeniesienia konwencji
romantycznej w świat XXI wieku dokonał reżyser spektaklu, Radosław Rychcik,
który unikał prostych odpowiedzi na pytania stawiane przez sam dramat aż do
ostatnich sekund przedstawienia, z pewnością będących zwieńczeniem
narastającego procesu wyzwalania na różnych polach, budowanego przez ponad dwie
godziny.
W świadomości ogółu utarła się wizja młodego,
dumnego, opętanego żądzą władzy Konrada, lecz w „Lawie” Gustaw Holoubek
udowodnił, że w tę postać może się wcielić jedynie aktor pełny, czyli taki,
którego doświadczenie i wrodzony talent umożliwia prawdziwe bycie bluźnierczym bohaterem i
delektowanie się każdą sylabą mickiewiczowskiego kunsztu literackiego. Rafał
Dziwisz, czyli aktor o ponad trzydziestoletniej karierze wydaje się
potwierdzać, że młody Konrad nie istnieje, w przeciwieństwie do pewnej idei,
która może zostać wykrzyczana przez zniewolonego przez kule, ramy sztuki i samo
otoczenie bohatera. Kiedy przemawiał przed klasą stawał się Johnem Keatingiem,
w rozmowie z Reżyserem romantycznym wieszczem szukającym wielkości, a
konfrontując się z Muzą, jakby w imię całej twórczości Wyspiańskiego, uwypuklał
kłamstwo sztuki fałszywej opartej na nieistniejących ideach.
W wizji Radosława Rychcika istnieje też
bohater zbiorowy - uczniowie, których trudno umiejscowić w jakimś konkretnym
czasie, gdyż pobrzmiewa w nich echo socjalizmu, wybuchy nazistowskiego karabinu
i współczesna powłoka złożona z ubrań, co sprawia, że oni podobnie, jak Konrad
są koncepcją ponadczasową, lecz podlegającą pewnym zmianom. Początkowo są
bierni, bez wzruszenia słuchają o zbrodniach i nie poddają się natchnionym
słowom profesora, a ostatecznie sami decydują się na wyzwolenie, o którym
trudno jest powiedzieć, że dotyczy narodu, a raczej kwestii moralnych,
obyczajowych. Są pozornie jednolitym tłumem o wspólnych poglądach, lecz w
chwilach chaosu, wyzwala się ich indywidualność, a każdy z nich wykonuje
określony zestaw ruchów, który nie pokrywa się z żadnym innym, prezentując tym
samym unikalny zestaw zachowań każdego z elementów całości - klasy.
Wydarzeniom towarzyszy oczywiście muzyka, za
którą odpowiedzialni są Michał Lis i Piotr Lis, a te najistotniejsze chwile
dopełnia śpiew zdający się odważnie wkraczać w konwencję „rockującego” musicalu
za sprawą wyraźnych, żeńskich wokali i głośników o ustawieniach
przypominających bardziej te z sal koncertowych niż desek teatrów. Ciekawym
zabiegiem było przybranie aktorki o najbardziej charakterystycznym, głębokim i
mocnym głosie w strój przywodzący na myśl człowieka w pełni pozbawionego
umiejętności do zabawy i nadrabiającego ów deficyt poprzez odnoszenie kolejnych
sukcesów w nauce. Tak właśnie działa odpowiedni dobór kostiumów, którego
dokonała Anna Maria Karczmarska.
A o czym jest sama sztuka? Trudno doszukiwać
się w „Wyzwoleniu” związków przyczynowo- skutkowych. Jednocześnie prezentuje
się ono zupełnie inaczej od fragmentarycznych dramatów romantycznych, co
ponownie dodaje nuty współczesnego ujęcia tematu. O wiele łatwiej jest pisać o
kwestiach około fabularnych, jednakże jedno z pewnością można o tej sztuce
powiedzieć. Jest to spektakl o zrzucaniu wszelkich okowów, w tym złośliwego w
swojej wyraźnej obecności i niemal całkowitej bezużyteczności ducha Konrada,
dla którego w Mickiewiczowskim wydaniu nie ma miejsca we współczesności, mimo
niezaprzeczalnych walorów estetycznych dostarczanych poprzez język zbuntowanego
bohatera.
Kto powinien udać się do Słowackiego, by oddać
się wizjom tworzonych przez Mickiewicza, Wyspiańskiego i Rychcika? Z pewnością
każdy, komu nie jest obca twórczość wyżej wymienionych autorów, lecz pozytywne
wrażenie wyniosą najprawdopodobniej tylko osoby o dużej wrażliwości
artystycznej w stosunku do zabawy słowem, a także ci, którzy nie utożsamiają
się z konserwatywnymi poglądami, choć może właśnie tym ostatnim w pierwszej
kolejności należy zaproponować „Wyzwolenie”.
A. P. & A. K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz