Stanley Kubrick jest reżyserem
„Lśnienia” z 1980r. Kiedy otrzymał od producentów filmowych powieść
Stephena Kinga, od razu zauważył w niej psychologiczną głębie. Podjął się
realizacji tego filmu, pod warunkiem swobodnej adaptacji.
Głównym tematem filmu
jest zło, którego źródłem są ludzie, co jest również charakterystyczną cechą
dla obrazów Kubricka. Razem z pisarką Diane Johnson
przygotował scenariusz, który był modyfikowany wielokrotnie, w trakcie kręcenia
zdjęć. Stanley zmniejszył ilość paranormalnych zjawisk, które występowały w
oryginale. Skupił się na psychologii bohaterów.
Filmowe „Lśnienie” zostało
negatywnie odebrane przez krytyków, jak i samego Stephena Kinga. Autorowi
oryginału nie podobało się, że Kubrick pominął wiele wątków, np. znaczenie
historii hotelu. O nieprzychylności krytyków świadczy fakt, że film był
nominowany do dwóch Złotych Malin za najgorszego reżysera i najgorszą aktorkę
Shelley Duvall, filmową Wendy Torrance. Produkcja okazała się jednak sukcesem
komercyjnym i jest uważane obecnie za klasyk kina grozy.
Były alkoholik Jack Torrance (Jack
Nicholson) po stracie pracy nauczyciela, za pobicie ucznia, zatrudnia się, jako
dozorca, mający
dbać o hotel Panorama w zimę, kiedy jest nieużywany. Przenosi się tam z żoną
Wendy (Shelley Duvall) i sześcioletnim synem Dannym (Danny Lloyd). Chciał skupić się tam nad pisaniem swojej sztuki.
Atmosfera miejsca i samotność wpływają na niego negatywnie, co ponosi za sobą
tragiczne skutki.
Psychologiczny zarys tej rodziny jest
dla mnie jednym z lepszych aspektów tego filmu, bo to on ma tak naprawdę
straszyć, a nie zjawiska paranormalne. Od początku filmu widać w niej rosnące
napięcie. Nie ma głębszych emocji między małżonkami, a dziecko jest milczące i
nie uśmiecha się. Wendy próbuje ratować ich związek. Jack wydaje się być jednak
wiecznie zły na swoją rodzinę.
Sylwetki psychologiczne postaci
zostały bardzo dobrze wykreowane, szczególnie Jacka. Ojciec alkoholik, którego
życie ulega powolnej destrukcji, przez stratę pracy i nałóg, próbuje swoich sił
w pisaniu. Aktor Jack Nicholson odgrywa swoją rolę fenomenalnie. Wyraz jego
twarzy, sposób w jaki mówi i się porusza, jest przerażający. Widać w jego
oczach zmęczenie, znudzenie oraz ukryte głęboko szaleństwo.
Tak jak postać Jacka jest świetnie
zagrana, tak do Wendy mam mieszane uczucia. Z jednej strony zastraszona przez
męża i troskliwa matka, która zrobi wszystko, aby ocalić swoje dziecko, z
drugiej wydaje się być niezwykle głupia. Jej twarz jest wiecznie przestraszona,
a jej oczy wydają się być puste i pozbawione jakiejkolwiek refleksji. Możliwe,
że taki był zamysł. Takie wykreowanie postaci odpowiada mi, ale bywa momentami
irytujące. Podobne odczucia mam do postaci Danny’ego. Jak w przypadku postaci granej
przez Shelley Duvall widzę pewien sens w jej charakterze i zachowaniu, tak u
Danny’ego uważam, że młody aktor nie zagrał swojej postaci wiarygodnie.
Stanley Kubrick jest znany ze swojego
perfekcyjnego podejścia do filmu. Ten nie jest wyjątkiem. Sceny są kręcone z
dbałością o każdy szczegół. Potęgują one emocje w filmie. Kreatywne podejście
do ujęć nadaje filmowi charakteru. Reżyser postawiła na mobilność kamery, a nie
efekty specjalne. Jedyny problem mam ze scenami, pokazującymi lśnienia, które wyglądają w mojej opinii zabawnie. Oprócz ruchu kamerą istotna jest również
muzyka. Starannie dobrana i zapadająca w pamięć.
Nie jest to film idealny, jednak wart
obejrzenia. Idealny dla osób, które oczekują od horrorów, przerażenia
budowanego przez psychologię bohaterów i złożoność fabuły, a nie wyskakujące
znikąd upiory. Sceny zapadają w pamięć, a po seansie nie czujemy zdenerwowania
na głupotę fabuły. Współcześnie powstaje coraz więcej tak zwanych „straszaków”,
których fabuła jest pozbawiona sensu, a postacie są przezroczyste, jak celofan.
Nie są one wymagające umysłowo, zapomina się o nich na następny dzień. Stąd
„Lśnienie” zyskało przydomek klasyki kina grozy, prezentuje on inteligentne
podejście do kręcenia filmów i zmusza widza do przemyśleń.
A. Z.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz