Ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie,
w sieci wodorostów,
zanim nareszcie
uwierzę,
że mnie nie kochano po prostu.
(Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Ofelia)
Teatr STU jest jednym z wielu
teatrów w Krakowie, a tym, co zdecydowanie wyróżnia go na tle pozostałych, jest
ruchoma scena, pod którą można zaaranżować jezioro czy ścianę wody.
Wystawiana tu sztuka Williama Szekspira w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego pt. „Hamlet” właśnie tego elementu potrzebowała - „jezioro” wraz z efektem mgły wprowadziły nas, widzów, w niesamowity nastrój tajemnicy, a nawet grozy. Aranżacja sceny została bardzo dobrze przemyślana - unoszące się mgły, dochodzące zewsząd głosy i obecność wszechobecnego światła dodały prawdziwej magii przedstawieniu, a gra występujących na scenie aktorów dopełniła fantastyczny efekt.
Aktorzy byli dobrani idealnie - postać Hamleta została zagrana z tymi samymi emocjami, jakie możemy odczuwać podczas obcowania z lekturą, a Ofelia niejedną osobę potrafiła w sobie rozkochać - w tym… mnie. Ich wizerunki, dynamika i atmosfera, jaką stworzyli przed naszymi oczyma, były niepowtarzalne. Podobało mi się szczególnie to, że aktorzy wychodzili w sali teatralnej z różnych miejsc - nasłuchiwanie głosów oraz obserwowanie fali świetlnej reflektorów w celu znalezienia kolejnego bohatera ukrytego w jej ciemnych zakamarkach były rozrywką w najczystszej postaci.
Zdecydowanie spektakl się nie nudził, był zrozumiały dla widza, który nie czytał wcześniej jednej z najsłynniejszych tragedii Szekspira. Zorientowanie się w postaciach i ich rolach było proste, co zdecydowanie jest dużym plusem. W końcu wystawiane sztuki mają przybliżać nam to, czego nie wychwyciliśmy w książkach, to, co na papierze nie wywołuje tych samych przeżyć. Aktorom poświęcam znaczną część tej recenzji, zresztą niebezpodstawnie. Po zakończeniu przedstawienia, rozmawiając z innymi osobami, zgodnie stwierdziliśmy, że pojedynek Hamleta z Laertesem był jedną z najlepszych części sztuki. Inne komentarze, jakie zasłyszałam, dotyczyły braku szczurów na scenie, jednak Teatr STU wycofał się z tego dodatku dla dobra zwierząt, chociaż przyznaję, że urozmaiciłoby to nasze przeżycia i spowodowało prawdziwy dreszczyk emocji.
Ci, którzy nie byli, powinni żałować.
Ci, którzy byli - na pewno
wciąż wspominają i zapamiętają na dłuuugo.
J. D.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz