Grażyna
Plebanek-jedno z najbardziej znanych nazwisk w polskim środowisku czytelniczym.
Autorka bestsellera „Niebezpieczne związki”, który doczekał się swojego
zagranicznego wydania między innymi w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej
Brytanii, tym razem powraca na rynek wydawniczy z „Panią Furią”. Pierwsze
rzecz, na którą warto zwrócić uwagę to przepiękna szata graficzna. Okładka jest
utrzymana w ciemnych barwach i przyciąga wzrok sylwetką tajemniczej,
czarnoskórej kobiety. Opis z tyłu nie zdradza nam zbyt wielu szczegółów
odnośnie fabuły, jednak wśród komentarzy pojawiają się takie słowa jak
„zaskakująca” i „odważna”. Niestety, nie wszystko, co szokujące i śmiałe można
określić mianem dobrej, wartościowej literatury. Jak jest w przypadku najnowszej książki Plebanek?
Trudno.
Trudno, opornie i powoli, zwłaszcza na początku, gdy czytelnik dopiero poznaje
główną bohaterkę, stara się zrozumieć jej świat i rządzące nim prawa. Tytułową
postacią jest czarnoskóra dziewczyna Alia, córka kongijskich emigrantów
mieszkająca w Brukseli. Nie ma łatwego życia, bowiem już jako dziecko styka się
z takimi problemami jak odrzucenie przez rówieśników czy zaniedbanie ze strony matki, która nie interesuje się ani nią, ani jej
młodszymi braćmi. Zmuszona do odgrywania roli rodzica i potępiana ze względu na
kolor skóry, Alia przekonuje się, że tylko jako silna, niezależna kobieta ma
szansę zmienić swoje życie i odnaleźć miejsce, do którego należy, z dala od rodzinnego domu.
„Pani
Furia” to lektura przede wszystkim o kobiecie i dla kobiet. Alia to
indywidualistka, wytrwała w dążeniu do wyznaczonego celu i pewna słuszności
wartości, jakie wyznaje. Nie jest idealna, ale to sprawia, że czytelnikowi łatwiej jest się z nią utożsamić. Popełnia
błędy, podejmuje złe decyzje i dużo ryzykuje, co w wielu sytuacjach nie kończy
się dobrze, a jednak mimo licznych niepowodzeń, braku akceptacji i nieustannej
krytyki bohaterka nie poddaje się, próbując wciąż na nowo odkryć własną tożsamość w obcym kraju. Widzimy jak dorasta, a wraz z
wiekiem dostrzegamy narastający w niej gniew, furię wobec ludzi, którzy nie
wierzyli w nią lub uważali za gorszą od siebie, kierując się uprzedzeniami rasowymi i płci.
I to
jedno słowo mogłoby opisać całą książkę-dyskryminacja. Grażyna Plebanek przybliża
czytelnikom problem akceptacji czarnoskórych emigrantów. Główna bohaterka nie
ma w szkole przyjaciół, jest traktowana przez swoich rówieśników jako ktoś
gorszy wyłącznie dlatego, że nie jest biała. Autorka nie stosuje półśrodków ani
niedomówień-obnaża całą prawdę o uprzedzeniach rodowitych Belgów, zwracając
uwagę na ich jawne okrucieństwo. Historia przez nią opisywana, choć pozornie
nieprawdopodobna, dzięki zawartym w niej emocjom staje się dla czytelnika czymś
autentycznym. Mogłaby wydarzyć się nawet tu, w Polsce, w sąsiedztwie za ścianą,
mimo iż wydaje się, że problem dyskryminacji należy już do przeszłości. W
latach 70. i 80. wciąż także trwała walka o równość płci, która odbiła się
echem na kartach książki na przykładzie głównej bohaterki. Alia nie ma męża. Odreagowuje,
trenując boks i idzie w ślady ojca, snując opowieści dla chętnych słuchaczy.
Jest policjantką, co spotyka się z krzywymi spojrzeniami kolegów z pracy,
którzy uważają, że ten zawód nie jest dla kobiet. Jej postać wzbudza kontrowersje
zwłaszcza wśród rodziny, która oczekiwała, że Alia podąży śladami poprzednich
pokoleń, założy rodzinę i będzie wychowywać gromadkę dzieci. Przyznaję, że nie
wszystkie decyzje bohaterki popierałam, a były również takie momenty, gdy jej
sposób bycia irytował mnie do tego stopnia, że miałam ochotę przerwać czytanie.
Jednak Alia to osoba niejednoznaczna i pełna sprzeczności-równie łatwo ją
polubić, co znienawidzić.
Niestety,
dobra kreacja bohaterów czasami nie wystarcza. Fabuła nie jest największą
zaletą tej książki, gdzie szybkość następujących po sobie wydarzeń mogę
porównać do galopującego wołu, a
większość pobocznych wątków potraktowana jest najzwyczajniej w świecie po
macoszemu. Autorka odcina je, jak odcina się gałęzie drzew, pozostawiając
jedynie kikut rośliny, którym jest główna bohaterka. Oczywiste, że to ona
stanowi główną oś fabularną, jednak odniosłam wrażenie, że nawet Alia jest w
pewnym momencie spychana na drugi plan, kiedy autorka stawia na akcję, nie na
głębię psychologiczną postaci. Potencjał był ogromny i szkoda, że autorka tak
go zmarnowała.
Kto
słyszał o historii Belgijki kongijskiego pochodzenia napisanej przez Polkę? Sam
pomysł, choć ciekawy, wzbudza wiele wątpliwości i nawet ja, mimo że jestem już
po lekturze, nie jestem w stanie stwierdzić, czy ten eksperyment udał się do końca. Język, jakim posługuje
się autorka, jest łatwy i przystępny, dzięki czemu przeciętny czytelnik nie
będzie miał problemu z wdrożeniem się w fabułę, natomiast zabrakło mi lekkości pióra, dzięki któremu nie
czytałabym o tej historii, a nią żyła, przeżywając na równi to, czego doświadczała główna bohaterka.
Sądzę jednak, że warto zwrócić uwagę na „Panią Furię” choćby w kontekście aktualnych wydarzeń, zwłaszcza dyskryminacji na tle rasy i płci, a także ze względu na świetną kreację postaci. Polecam tę książkę i choć niezapomnianych przeżyć nikomu niestety zagwarantować nie mogę, to jednak zachęcam, by dać historii Alii szansę.
Sądzę jednak, że warto zwrócić uwagę na „Panią Furię” choćby w kontekście aktualnych wydarzeń, zwłaszcza dyskryminacji na tle rasy i płci, a także ze względu na świetną kreację postaci. Polecam tę książkę i choć niezapomnianych przeżyć nikomu niestety zagwarantować nie mogę, to jednak zachęcam, by dać historii Alii szansę.
N. P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz