Reżyser
Bennett Miller w swojej karierze zdołał nakręcić tylko cztery filmy, jednak
każdy budził wielkie emocje. Po debiutanckim filmie „The Cruise" z 1998
r.(który został przyjęty dość przeciętnie), przyszedł czas na dwa filmy, które
pozwoliły Millerowi wkroczyć do świata sławy. Zarówno „Capote", jak i „Moneyball"
zostały świetnie przyjęte, ale dały też szanse zaistnieć Millerowi w Hollywood.
„Capote" opowiadał historię pisarza, natomiast „Moneyball" historię sportową.
Więc kiedy Miller ogłosił, że jego najnowszy film ponownie opowie historię
sportowca (tym razem zapaśnika) ludzie mieli ogromne oczekiwania.
„Foxcatcher"
jest to historia oparta na faktach, opowiadająca o losie Marka Schultza- zapaśnika,
który wraz ze swoim bratem Davidem zdobył złoto na igrzyskach olimpijskich w
1984 r. Po sukcesie na olimpiadzie Schultz nie do końca wiedział, co ma zrobić
ze swoim życiem. Wszystko się zmieniło, kiedy dostał zaproszenie na farmę Johna
Du Ponta. Du Pont zaoferował mu profesjonalne przygotowanie do Olimpiady w
Seulu. Jednak z biegiem czasu relacje między Schultzem a Du Pontem zaczynają
się komplikować, a przyszłość może okazać się tragiczna.
Na
szczególne wyróżnienie zasługuje tutaj trójka głównych aktorów. Steve Carell
(John Du Pont), który wcześniej grał w typowych amerykańskich komediach jak „40
letni prawiczek" czy „Legenda telewizji" pokazuje, że może być
świetnym aktorem dramatycznym. Natomiast Channing Tattum (Mark Schultz)
świetnie odegrał rolę ambitnego, ale też zagubionego człowieka, który może
wiele poświęcić, by osiągnąć sukces. Mark Ruffalo (David Schultz) również
spisuje się świetnie jednak w jego przypadku jesteśmy do tego przyzwyczajeni.
Na ogromy
plus zasługują też Greg Fraser i cała ekipa odpowiedzialna za charakteryzację.
Fraser zrobił cudowne zdjęcia, a ludzie odpowiedzialni za charakteryzację
dokonali niesamowitych efektów, starając się, by trójka głównych aktorów jak
najwierniej przypominała oryginalne postacie.
Jeżeli
chodzi o sam film jest on dość specyficzny. Tempo jest dosyć powolne i spokojne,
jednak trzyma w napięciu do ostatniej chwili. Trudno powiedzieć czy jest to
dramat, czy thriller, jednak bardziej kierowałbym się stwierdzeniem, że to
dramat psychologiczny. Film posiada jednak wady. Po pierwsze wspomniane
wcześniej tempo filmu. Jak wspominałem jest to film spokojny i wolny, co
sprawia, że może znudzić. Film takiego rodzaju trzeba oglądać z dużym
zaangażowaniem, bo inaczej można przysnąć. Drugim minusem tego filmu są drugoplanowi
aktorzy. Poza wspomnianą trójką, reszta postaci jest nijaka i bezbarwna.
Zarówno matka Du Ponta, jak i żona Davida Schultza nie wnoszą nic do fabuły i
wydaje się jakby pojawiły się w filmie na siłę.
Podsumowując,
„Foxcatcher" jest kolejnym udanym filmem w dorobku Bennetta Millera. Poza
paroma wadami ogląda się go bardzo przyjemnie. Warto go zobaczyć przede
wszystkim ze względu na Steve'a Carella, który najbardziej wyróżniał się w tym
filmie. Poza tym film zgarnął 5 nominacji do Oscara, w tym właśnie dla aktora
pierwszoplanowego (Carell), ale też dla reżysera, za najlepszy scenariusz
oryginalny, charakteryzację i aktora drugoplanowego (Ruffalo). Polecam ten film
szczególnie sportowcom, ale też osobom lubiącym kino pełne napięcia i świetnych
występów aktorów. W mojej osobistej skali przyznaję temu filmowi ocenę 9/10.
J. W.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz