środa, 29 grudnia 2021

Zapraszam do Królestwa Mostu

 

Czterystustronowa niemalże wspaniałość- o tym jak Danielle Jensen w książce średniej długości, zawarła prawie wszystko, co dobre fantasy powinno posiadać.

„Królestwo Mostu” autorstwa Danielle L. Jensen wpadło w me ręce podczas mojego comiesięcznego rytuału- kupowania w Empiku paru książek fantasy, aby potem trafiły, chwaląc się, do mej pokaźnej kolekcji. Wybierając ją na stronie internetowej, nie miałam jeszcze pojęcia, że trafię na coś tak dobrego.


Zanim przeczytałam książkę, zapoznałam się z jej opisem i odkryłam ze to stosunkowo bardzo młode dzieło- powieść zadebiutowała 15 stycznia 2020 roku. Zadziwił mnie również fakt, że książka ma wiele pozytywnych ocen. Ogółem, pierwszy rzut oka na „Królestwo Mostu” niósł wiele zdumień- miałam pewne obawy, że powieść okaże się w pewnym sensie „niekompletna" z powodu swojej średniej długości równych czterystu stron, ale grubo się myliłam, do czego z pewnością przejdę poniżej.

Pora powiedzieć parę słów o Larze Veliant, głównej bohaterce książki. Lara to młoda dziewczyna, księżniczka Maridriny od dziecka wychowana w pustynnej oazie, szkolona na jednego z najbardziej niebezpiecznych szpiegów w całym tym „świecie", jaki autorka stworzyła. Dziewczyna szkolona jest razem z jedenastoma siostrami. Wszystkie mają jeden cel- przeniknąć do Królestwa Mostu, Ithicany, złamać jego obronę i poznać sekrety, cały czas grając wierną żonę tamtejszego króla, Arena.
Lara jest naprawdę dobrze wykreowaną bohaterką- silna, zahartowana przez brutalne szkolenie księżniczka pragnąca zbawić swój lud, uwalniając go spod kontroli wrogiego królestwa. Wiele osób powiedziałoby, że to standardowy schemat, lecz ja widzę w tym coś więcej- pani Jensen dała Larze charakter i osobowość, a tego właśnie brakuje wielu głównym, żeńskim bohaterkom. Lara potrafi się śmiać, wzruszać, potrafi się wściekać i oburzać z racjonalnych powodów, nie dla pustego zbudowania wrażenia twardej, groźnej postaci. Najbardziej jednak podobało mi się w Larze jej stopniowa zmiana zdania o Królestwie Mostu- dojrzenie „drugiego dna" wyrwanie się z propagandy i maniakalnej nienawiści do Ithican, którą wpajał jej ojciec. To czyni Larę nie tylko inteligentną w oczach czytelnika, lecz również bardziej ludzką i zrozumiałą. Wygląd Lary jest prosty, blond włosy i błękitne oczy, a jednak w tej prostocie kryje się prawdziwe piękno.

Klimat całej książki jest swego rodzaju „tyglem narodów", raz akcja dzieje się na gorącej, niezmierzonej pustyni, innym razem w mieście portowym (które nie widzieć czemu bardzo przypominało mi średniowieczny Gdańsk), a w jeszcze innym przypadku w gęstej, wilgotnej dżungli.
Autorka nie szczędzi nam opisów, co bardzo mnie zadowoliło, z uwagi na moje zamiłowanie do takich fragmentów, szczególnie opisów ludzi i przyrody.
A opisy, wierzcie lub nie, są naprawdę spektakularne! Dżungla została przedstawiona w sposób taki piękny i szczegółowy, a jednocześnie lekki i przyjemny, że musiałam przerywać czytanie żeby wziąć oddech. Wszystkie inne miejsca mają swoje znaki szczególne i rozpoznawcze. Ludzie mają niesamowicie pomysłowy design - Taryn, jedna ze zbrojnych kobiet (których u mojej uciesze na wyspach ithicańskich nie brakowało) ma czarne, długie włosy, podgolone od skóry, co w spiętym kucyku daje świetny efekt. Aren, król Ithicany mógłby być spokojnie grany w jakiejś ekranizacji przez Orlando Blooma, sam bohater również jest intrygujący- nie król, lecz żołnierz, zbratany ze swoimi wojownikami, szanowany przez wszystkich. Jeśli macie tak jak ja swoją listę książkowych i filmowych mężów, to możecie śmiało dodać do niej Arena.

W książce tej rozczarowały mnie jednak opisy „techniczne" takie jak budowa Mostu czy rozmieszczenie kontynentów. Przydałaby się jakaś mapa lub topografia tych krain, włącznie z graficznym wyglądem Mostu i wysp Ithicany. Autorce nie wychodzą również opisy architektury, nie mogłam się zorientować ani sobie wyobrazić jak wygląda pałac na Środkowej Strażnicy, ani jak wyglada dziedziniec z gorącym źródłem. Kolejnym błędem jest postaci Babci-Ithicańskiej znachorki, której wnukami są Aren i Ahnna. Kobiecina jest świetna, ale z czasem po prostu z zadziorności przechodzi w zwykłą wredotę starej mohery. Mam nadzieje, że w następnych częściach książki jej wizerunek się nieco ociepli, ponieważ jak na razie jest zmarnowanym potencjałem.

„Królestwo Mostu” to naprawdę dobra książka, taka „na raz" , do przeczytania w trzy dni, a zostawiająca ciekawe wrażenia. Gorąco polecam wszystkim fanom fantastyki i z niecierpliwością czekam na drugą część.


                                                    O.K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz